Czterdzieści osób zostało rannych w nocy z wtorku na środę w wyniku wybuchu w pięciokondygnacyjnym domu w zabytkowym centrum Liege, na wschodzie Belgii. Dom zawalił się kilka godzin po eksplozji, a sąsiedni budynek został uszkodzony. Z ruin zawalonego gmachu strażacy usiłują wyciągnąć dwie uwięzione osoby. Sześciopiętrowy budynek w jednej chwili złożył się jak domek z kart. Wszystko odbyło się na oczach kamer.
Do eksplozji, prawdopodobnie gazu, doszło około godziny 2 w nocy. "Bilans na obecną chwilę to 40 osób rannych, w tym część z nich jest w stanie poważnym. Dwie osoby są w dalszym ciągu zaginione" - powiedział strażak z ekipy ratunkowej. Według informacji z komendy straży pożarnej w Liege, jeden strażak jest lekko ranny.
Strażacy zlokalizowali w ruinach co najmniej dwie żywe osoby i próbują się do nich dostać. Łącznie z miejsca katastrofy ewakuowano 50 osób.
Według belgijskich mediów przyczyną wybuchu był wyciek gazu, jednak ta hipoteza nie została jeszcze potwierdzona przez strażaków.
W wyniku eksplozji w położonym o 100 metrów dalej ratuszu popękały szyby w oknach. W tym czasie, mimo późnej pory, odbywała się w nim sesja rady miejskiej. "Myślałam, że to zamach. Straty są znaczne" - powiedziała jedna z radnych Christine Defraigne.PAP, dar